O klimacie do robienia interesów w Żarach rozmawiamy z Mieczysławem Kurałowiczem, prezesem Łużyckiej Izby Gospodarczej i właścicielem firmy Alpodach.
Mieczysław Kurałowicz: Przedsiębiorcy często podróżują i wsłuchują się w różne opinie dotyczące naszego miasta. Myślę, że częstym narzekaniem i utyskiwaniem sami sobie robimy krzywdę, bo wielu nam zazdrości, że możemy pracować i robić interesy właśnie tutaj. Żary stają się bogatsze i to widać gołym okiem.
Gdzie pan to zauważa?
Z jednej strony piękne centrum, strefa przemysłowa, a z drugiej, chociażby wyjeżdżając na obrzeża miasta, widzę kupy śmieci, starych opon, telewizorów i innych urządzeń porzuconych w lasach. Jeżeli stać nas na zakup nowych, to widać, że jesteśmy bogatsi.
A może to znaczy, że gospodarka komunalna w Żarach zawodzi?
Nie dorośliśmy do tego, żeby dbać o środowisko. Śmieci są jednym z przykładów. Widzę, jak ludzie wyrzucają z samochodów sztućce i plastikowe opakowania po jedzeniu, gdzie popadnie, a także osoby, które zamiast zamówić większy pojemnik na śmieci, wyrzucają popiół z kominka do lasu. Jeżeli kogoś stać na dom, kominek, to stać go również na to, żeby zapłacić parę złotych więcej za śmieci. Nie sądzę, żeby problem tkwił w spółkach komunalnych. Poza tym do oceny ich pracy są instytucje, które sprawują nad nimi nadzór.
Co z problemem zanieczyszczonego powietrza w mieście?
Jeżeli ktoś pali w domu śmieci, a później mówi, że powietrze w Żarach jest niedobre, bo Kronopol zanieczyszcza, to chyba trochę nie tak.
Jak pan ocenia zmianę na stanowisku burmistrza w Żarach?
Oczekiwania co do zmian były niepotrzebnie zawyżone. Chcielibyśmy mieć wszystko super w krótkim czasie. Tak się nie mogło stać. My, przedsiębiorcy, jesteśmy realistami i rozumiemy, że na to potrzeba czasu. Najbliższym momentem oceny pracy Wacława Maciuszonka mogą być kolejne wybory.
Czy to oznacza, że miasto idzie w dobrą stronę?
Super sprawą jest to, że coraz większą odległość mogę przejechać ścieżką rowerową przez Żary. Budowa dróg, kanalizacji i wodociągów jest uciążliwa dla mieszkańców w trakcie realizacji inwestycji. Te inicjatywy muszą być jednak kontynuowane. Nie mogę się doczekać zakończenia prac na ul. Górnośląskiej i Katowickiej, bo to bardzo ważne miejsce dla sprawnej komunikacji na Zatorzu. Żadnym pocieszeniem dla mnie nie jest to, że Hydrobiel za każdy dzień płaci kary. Na spotkaniach gospodarczych często poruszamy problem dróg i możemy powiedzieć, że w Żarach mamy firmę, która z ich budową ma problem. Nie jest to jednak wyjątkowe, gdy słyszymy, jakie problemy są np. z budową autostrad.
A którędy prowadzi droga do sukcesu?
Bogactwo polega na tym, że kolejne pokolenia nie muszą zaczynać od zera. To dotyczy majątku, infrastruktury, ale również dziedziczenia wiedzy i umiejętności, dlatego niezwykle niepokojąca sytuacja jest w szkolnictwie średnim i zawodowym. Powiat jest w ciężkiej sytuacji, w niektórych prostych sytuacjach nie jest w stanie udźwignąć kształcenia młodzieży. Są zawody, które wymagają dużych nakładów inwestycyjnych, a zapotrzebowanie na specjalistów w danym regionie nie jest duże. Wtedy takie zawody zanikają. W mojej firmie, podobnie zresztą jak w większości lokalnych firm, muszę sam szkolić pracowników, bo system oświaty nie przygotowuje specjalistów. Owszem są takie zawody jak np. kierowca czy elektryk, w których pracownik przychodząc do pracy, spełnia wymogi pracodawcy, ale zazwyczaj za zdobycie ich sam musiał zapłacić z własnej kieszeni.
Mieczysław Kurałowicz (60 l.) kieruje firmą Alpodach od 30 lat. Drugą kadencję jest również prezesem Łużyckiej Izby Gospodarczej. Za swój największy sukces uważa stworzenie ośrodka szkoleniowego pod nazwą Akademia Sztuki Dekarskiej. Ma żonę, która razem z nim prowadzi firmę, oraz trójkę dzieci. Jego hobby to narty, przyroda. Kolekcjonuje munsztuki, czyli elementy służące do kierowania koniem.